czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział pierwszy


"Nigdzie nie jesteśmy bardziej samotni, niż leżąc w łóżku, z naszymi tajemnicami i wewnętrznym głosem, którym żegnamy bądź przeklinamy mijający dzień" Jonathan Carroll

Biała ściana. Jeden punkt. Komórka wskazywała godzinę czwartą siedem. Czy siódemka nie powinna być szczęśliwą liczbą? Brunetka obróciła się na lewy bok. Tym razem biurko. Myśli w jej głowie wirowały. Niepokój. Strach przed nieznanym jutrem. Czuła gorąco, chociaż w ogóle nie była przykryta kocem. Powoli zamykała oczy, tak jakby bała się, że gwałtowne opuszczenie powiek sprawi, iż już nigdy ich nie otworzy.
Czarna, jak smoła, sukienka opinała się na lekko zaokrąglonych biodrach dziewczyny. Brunetka ostatni raz przeczesała włosy palcami. Nie musiała jakoś specjalnie się wysilać, by wyglądały ładnie. Kilka zgrabnych ruchów prostownicą i efekt był zadowalający. Brązowooka założyła na nogi swoje nowe oraz niewygodne, czarne buty. Upiła ostatni łyk gorzkiej kawy i wyszła z domu z, przewieszoną przez ramię, torebką.
Idąc chodnikiem, przyglądała się równo ustawionym samochodom przy bloku, w którym mieszkała. Słońce delikatnie muskało jej perłowe policzki, na których bardzo rzadko występował rumieniec. Nienawidziła się opalać. Jej ulubioną porą roku była jesień, która właśnie się zbliżała. Kochała chodzić na spacery nad Wisłę, patrzeć na kolorowe korony drzew, gdzie niekiedy chowały się wiewiórki. Uwielbiała wdychać opary silników samochodowych. To był jej świat. Jej mały Kraków.
Budynek szkoły był koloru szarego. Niezbyt duży, z małymi, białymi okami. Dookoła, jeszcze, panowała zieleń. Czuć było słodki zapach, przekwitających kwiatów. Teren szkoły obejmował boisko do piłki nożnej, siatkowej oraz duży ogród z drzewami. W upalne dni, na przerwach, można było wychodzić na zewnątrz, by usiąść na ławce, porozmawiać ze znajomymi na świeżym powietrzu.
Brunetka stanęła przed wielkimi, szklanymi drzwiami, które prowadziły do korytarza i szatni w szkole. Nieprędko je  otworzyła. Myślami była zupełnie gdzieindziej. Po kolei odtwarzała w głowie wspomnienia z pierwszej klasy. Nie chciała wracać do tej szkoły. Miała plan, by się przepisać, ale jej matka dobitnie powiedziała: „NIE”. Dziewczyna nie była z tego powodu zadowolona, jednak wiedziała, że w tej sprawie nie wygra.
Dopiero po kilku chwilach pchnęła drzwi. Grzecznie ukłoniła się pani woźnej i rzuciła krótkie, ale sympatyczne „dzień dobry”. Pani Bożena uśmiechnęła się. Brązowooka lubiła ją. Była to kobieta wysoka, szczupła. Nie wyróżniała się spośród tłumu. Była spokojną, ułożoną kobietą, z którą dało się porozmawiać na każdy temat. Gdy, brunetka, chciała się uwolnić od lekcji matematyki zawsze mogła na nią liczyć. To bardziej pracownicy tegoż liceum niż uczniowie, trzymali ją w tej szkole. Dużo czasu, brązowooka, spędzała na rozmowach ze swoim wychowawcą, co nie umknęło uwadze innych uczniów. Dziewczyna darzyła go sympatią, niczym więcej.
Weszła po schodach na drugie piętro. Ujrzała przed sobą drzwi, oznaczone numerkiem „jedenaście”. Delikatnie zapukała. Cichy głos odpowiedział: „proszę”. Nacisnęła klamkę i zobaczyła, tak dobrze znaną jej, szaro-niebieską salę informatyczną. Nauczyciel uśmiechnął się, wstając. Miał na sobie czarna spodnie, zieloną koszulkę oraz czarne trampki, z którymi prawie nigdy się nie rozstawał.
- Jak zwykle pierwsza – rzekł z przekąsem i wyciągnął do brunetki rękę. Ta uścisnęła ją mocno, zdecydowanie. – Jak wakacje, młoda? – mruknął, opierając się o ścianę koło tablicy.
- Jakoś szybko zleciały, panie profesorze. – Dziewczyna nie była mu dłużna. Dokładnie wiedziała, że nie lubił, gdy oficjalnie się do niego zwracano. Brązowooka teatralnie się uśmiechnęła. – A co u pana?  Odpoczął pan?
- Myślę, że tak. Warto było pojechać do Chorwacji – odpowiedział, pocierając palcem brodę – to był jego nawyk. Nagle oboje usłyszeli pukanie. Dziewczyna, nie chcąc wywołać kolejnych plotek, usiadła na swoje miejsce. Pan Krzysztof wezwał uczniów do Sali, ukradkiem posyłając uśmiech do brązowookiej.
Brunetka czekała na Julię, swoją koleżankę z ławki, ale ta od dłuższego czasu  się nie pojawiała. Dziewczyna pomyślała, że wyśle do niej wiadomość, kiedy do Sali, z wielkim hukiem, wpadła Julia.
- Dobry, panie Krzysztofie. Autobus mi uciekł. – Uśmiechnęła się uroczo i pomachała do brunetki. Nauczyciel nijak skomentował to zachowanie. Pokręcił tylko głową. Julia miała upięte, w koński kucyk, blond włosy. Jej szczupłą talię opinała – zdaniem pani dyrektor – za krótka sukienka. Przez głowę przewieszone miała perełki, a donośny stukot obcasów, rozbrzmiewał po całej Sali. Jej niebieskie oczy błyszczały w świetle dzisiejszego dnia.
Brązowooka wywróciła oczami na to jej „wielkie wejście”. Julia zawsze taka była – lubiła zwracać na siebie uwagę.
- Cześć. Ty jak zwykle pierwsza – szepnęła.
- Gdzieś to już słyszałam – odparła brunetka, szturchając koleżankę łokciem w bok. Obie, nie wiedząc czemu, zaczęły się głośno śmiać, co wywołało lekkie zdziwienie wśród uczniów. Brązowooka tylko popatrzyła na klasę i znów wybuchła śmiechem – nigdy nie przepadała za kolegami ze szkoły. Uważała ich z bandę rozpuszczonych dzieciaków, bez żadnych  większych ambicji oraz planów na przyszłość. Nie lubiła, gdy znajomi chwalili się swoimi nowymi markowymi ubraniami bądź sprzętem elektronicznym. Oni nie znali – i nie chcieli poznać – jej, a ona ich. Tak było lepiej.
Po zapisaniu planu lekcji na tablicy, wychowawca zaczął mówić o zmianach, które zagościły w skromnych progach, zacnego liceum.
- Mam dla was przykrą, albo i nie, informację. Pani Halina Modrzej – nauczycielka języka polskiego odeszła od nas. Postanowiła przejść na wcześniejszą emeryturę oraz wyjechać z kraju. – Po Sali rozeszły się szepty. Jedni lubili panią Halinę, inni jej nienawidzili. Brunetka nie była z nią związana emocjonalnie, uważała, że nie umie uczyć dobrze. – Na jej miejsce szkoła zatrudniła bardzo kompetentnego nauczyciela, z dużym doświadczeniem – pana Roberta Sobóckiego. Powitajcie go serdecznie. – Do Sali wszedł wysoki, przystojny brunet, w ciemnym garniturze. Brunetce serce przestało na chwilę bić.

***
Rozdział pierwszy! Króciutki, ponieważ jest to jakby kontynuacja prologu. Następne będą dłuższe. Czasem wolę, żeby rozdział był krótszy, ponieważ nie dłuży się i nie nudzi. No cóż, oceńcie. Pozdrawiam. 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Prolog


„Nauczyłem się kochać tajemniczość. Ona jedna chyba może życie nasze uczynić niezwykłym i cudownym. Najpowszedniejsza rzecz zyskuje urok, gdy się ją zachowuje w tajemnicy.” Oscar Wilde


Szary blok był już mało widoczny w świetle zachodzącego, letniego słońca. Jakaś starsza pani przechadzała się z psem po osiedlu, a dzieci szybko wracały do domu. Szczupła sylwetka, ubrana w czarną sukienkę, poruszała się powoli w stronę bloku. Nie musiała się spieszyć. I tak mało kogo obchodziło czy dziewczyna jest w domu, czy jej nie ma.
Stojąc na klatce schodowej, brunetka wpatrywała się w podświetlony domofon, który czekał na to, by wpisała odpowiedni kod.
- Trzydzieści trzy, siedemdziesiąt dziewięć – powiedziała sama do siebie, nawet nie wiedząc, że to robi. Bilet, który dostała na pamiątkę po spektaklu teatralnym, nagle wypadł jej z rąk. Schyliła się po niego i niedbale wrzuciła do czarnej, zniszczonej już torebki. Nogi dziewczyny leniwie podnosiły się i stopami szurały po schodkach prowadzących pod drzwi jej mieszkania. Była godzina dwudziesta dwadzieścia. Ostatnie dni wakacji dobiegały końca.
- Już jestem – rzuciła na powitanie do domowników. W korytarzu czekała już na nią matka. Była ubrana w zwykły, wyciągnięty sweter i swoje ulubione czarne spodnie. Nie wyglądała za dobrze.
- Musimy porozmawiać – powiedziała do dziewczyny. Po mimice twarzy, widać było, że coś ją niepokoi. – Dlaczego w twoich rzeczach znalazłam strzykawkę? – Brązowooka zamarła. Serce na moment przestało bić. Poczuła narastający strach. W jej oczach widać było panikę tak wielką, że nie wiedziała, co ma powiedzieć, chociaż zawsze umiała radzić sobie w sytuacjach, które wymagały opanowania. Zakręciło jej się w głowie, dlatego oparła swoje ciało o brązową ścianę korytarza, by nie upaść.
- Grzebałaś w moich rzeczach? – odparła brunetka z wyraźnym zdenerwowaniem w głosie. – Jak mogłaś?!
- Skąd w twoich rzeczach znalazła się strzykawka?
- Nie jest moja. – Dziewczyna powiedziała to szeptem, lecz stanowczo. Jej głos drżał i słyszała to bardzo wyraźnie. – Zresztą, to nie jest twoja sprawa i tym bardziej nie twój problem – dodała po krótkiej chwili, od razu żałując, że wypowiedziała te słowa na głos.
- Słucham? – Zapytała rodzicielka ze zdziwieniem w oczach. – Nie mój problem? Nie moja sprawa? Do cholery, jestem twoją matką! Od dziecka dostajesz to, co chcesz. Nigdy niczego ci nie żałowałam. Nigdy. Tak się odwdzięczasz?! Nie masz prawa tak się do mnie odzywać. – Mama dziewczyny opuściła głowę, ale po chwili znów ją podniosła.
- Ciągle pracujesz, nigdy cię nie ma. Nie masz czasu, by ze mną porozmawiać. Nawet jeżeli chciałabym ci coś powiedzieć, to i tak bym tego nie zrobiła, bo ty jak zwykle mnie nie słuchasz! Zajmujesz się tylko własnymi sprawami, a mnie masz w dupie. Ot, cała prawda. Boli, tak? Nawet nie wiesz, jak bardzo jest mi przykro, kiedy mam jakiś problem, a jedyną osobą, z którą mogę porozmawiać jest cholerna pustka! – Gorące łzy spływały brązowookiej po perłowych policzkach. – Na pewno teraz też mi nie wierzysz, bo jak mogłabyś zaufać swojej córce... – Brunetka chwyciła torebkę, klucze i wybiegła z mieszkania, trzaskając drzwiami. Przez moment, dosłownie przez ułamek sekundy myślała, że matka za nią wybiegnie, przeprosi, powie, że zawsze w nią wierzyła i znów będzie tak jak dawniej. Nic takiego się jednak nie wydarzyło…
Dziewczyna szła prosto przed siebie. W głowie wciąż huczały jej własne słowa: „Boli, tak? Nawet nie wiesz, jak bardzo jest mi przykro, kiedy mam jakiś problem, a jedyną osobą, z którą mogę porozmawiać jest cholerna pustka!”. Nie mogła uwierzyć, że odważyła się powiedzieć to wszystko mamie. Nigdy by nie przypuszczała, że może w końcu wyrazić własną opinię, wygarnąć wszystko, co leży jej na sercu. A jednak, udało się. Myśli wirowały wokół niej. Nawet nie zauważyła, jak weszła na ulicę pod jadący samochód.
Kierowca zauważył szczupłą sylwetkę na drodze i zaczął hamować. To była tylko chwila. Błysk świateł. Pisk opon. Brunetka nie wiedziała, co się dzieje. Leżała na masce ciemnopomarańczowego auta. Próbowała wstać, jednak wszystkie siły, które miała, nagle ją opuściły. Mało widziała – blask latarni bardzo ją oślepiał. Zasłoniła oczy ręką. Pomyślała, że bezpieczniej będzie się nie ruszać. Mężczyzna wyszedł z samochodu kręcąc głową. Po minie na jego twarzy, widać było, że prawdopodobnie uderzył nią o kierownicę. Po skroni spływała cieniutka stróżka krwi.
- Nic pani nie jest? – Zapytał wysoki brunet. W jego oczach można było dostrzec przerażenie. Sprawdził czy coś nie jedzie znad przeciwka i podszedł bliżej do dziewczyny. Przyjrzał jej się uważnie, ale nie dostrzegł poważniejszych uszkodzeń ciała oprócz kilku zadrapań. – Może pomogę wstać?
- Nie, nic mi nie jest. Chyba. Przepraszam. – Odpowiedziała dziewczyna, podnosząc głowę. – Ale pan krwawi…
- To nic. Naprawdę. – Brunet lekko się uśmiechnął. – Proszę zaczekać, muszę wezwać pogotowie.
- Nie! Nie, nie, nie. Pójdę już. – Dziewczyna wstała z maski samochodu i niespodziewanie zaczęła biec. Kręciło jej się w głowie. Miała wrażenie, że zaraz zemdleje albo zwymiotuje lub jedno i drugie na raz.
Mężczyzna stał zdziwiony na środku ulicy. Przyglądał się przez chwilę uciekającej, młodej dziewczynie, jednak po chwili zniknęła w mroku. Brunet podszedł do samochodu, obejrzał go dokładnie. Nie było widać śladu wypadku. Nie bardzo wiedział, co przed momentem miało miejsce. Wsiadł do auta i odjechał.
Brunetka siedziała na ławce z pochyloną do przodu głową. Nie wiedziała czy zwymiotuje, wolała jednak przygotować się na wszelkie możliwości.
Gdy zawroty głowy oraz mdłości ustąpiły, wyciągnęła ze swojej torebki paczkę czerwonych Marlboro i wsunęła sobie jeden do kącika ust. Zapaliła go swoją starą, ulubioną zapalniczką. Delektowała się dymem papierosowym wydobywającym się z jej ust. Niedługo po tym ruszyła mało oświetloną ścieżką w stronę bloku, w którym mieszkała wraz z rodziną.

***  
Oto prolog. Co o nim myślę? W sumie to już nie wiem, napisałam go bardzo dawno temu. Myślę, że nie jest on taki zły. W sumie nie dowiadujemy się tutaj niczego szczególnego. Akcja zacznie rozwijać się dopiero w pierwszym rozdziale, ale staram się, by nie wszystko było powiedziane od razu. Dlaczego czasem może być nudno, sztucznie, ale nic na to nie poradzę. Bardzo proszę o konstruktywną krytykę. 

Powitanie!

Dzień dobry wszystkim, 

już dawno zbierałam się w sobie, by założyć tego bloga i w końcu mi się udało. Wszystko powoli zostaje uzupełniane, jednak jeszcze nie wszystko jest gotowe. Postanowiłam jednak już teraz opublikować pierwszy post powitalny i prolog. Dawno temu, bo już chyba z rok, zaczęłam publikować już to opowiadanie, niestety nic mi z tego nie wyszło, stwierdziłam, iż historia jest beznadziejna, dlatego zaprzestałam pisania i skasowałam blog (wtedy miałam zupełnie inny pseudonim). Coś wewnątrz mnie nie pozwoliło całkowicie zrezygnować z tego opowiadania, ponieważ ta historia jest mi bardzo bliska, nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo, więc zaczynam od nowa. Poprawiłam trochę dwa pierwsze rozdziały i ruszyłam z dalszymi. Nie napisałam całości, ale przygotowane mam już ok. 10 rozdziałów. Nie wiem, czy blog przetrwa. Mam mnóstwo spraw na głowie, szkoła, praca, znajomi, pasje, treningi. Rozdziały prawdopodobnie będą publikowane co dwa tygodnie, a przynajmniej będę się starała. Może być również tak, że rozdział pojawi się wcześniej bądź później. Wszystko będzie zależało od mojego wolnego czasu. Szablon pobrałam z bloga zaczarowane-szablony. Naprawdę polecam tego bloga z szablonami! Jeszcze nie spotkałam się z tak pięknymi pracami. 

Pozdrawiam serdecznie, 
Kobieta Destrukcyjna. 

wtorek, 2 kwietnia 2013

Szablon

Szablon wykonała Wesleyowa z bloga zaczarowane-szablony


O opowiadaniu

Jak długo można być nieszczęśliwym? Jeden głupi wypadek może przewrócić życie do góry nogami. Tylko czy warto brnąć w coś, co niekoniecznie jest etyczne i dobre dla innych ludzi? Jak długo potrafimy ranić tych, których kochamy najbardziej? Kiedy w końcu promienie słoneczne zagoszczą w naszym sercu na zawsze? 

Takie pytania zadaje sobie Aleksandra, która nie za bardzo umie radzić sobie ze swoim życiem. Problemy z rówieśnikami, problemy w domu z rodziną. Papierosy, narkotyki. Dziewczyna traci kontrolę. Spotyka się z niewłaściwymi ludźmi, którzy przysporzą jej mnóstwo kłopotów. Rozpoczyna się nowy rok szkolny. Do liceum Aleksandry zatrudniony zostaje nowy nauczyciel języka polskiego - Robert Sobócki. Czy ten mężczyzna zmieni życie dziewczyny? Czy Aleksandra będzie mogła w końcu komuś zaufać i zwierzyć się z problemów w domu? Czy ktoś jej w końcu pomoże? 

Bohaterowie



Aleksandra Gorzałecka

Uczennica drugiej klasy liceum.
Zamknięta w sobie dziewczyna, bardzo wrażliwa na piękno natury. Swą wrażliwość oraz emocje wyraża w wierszach, w muzyce, w rysunkach, w śpiewie. Nie wszyscy jednak mogą zobaczyć, jaka jest naprawdę. Nikomu się nie zwierza. Lubi samotność. Na co dzień udaje, że wszystko jest w porządku, że problemy jej nie dotyczą. Nie wychodzi jej to zbyt dobrze. Wśród rówieśników nie ma przyjaciół, od dziecka wolała zadawać się z ludźmi starszymi od niej, niekiedy przez to pakuje się w kłopoty, jednak zawsze udaje jej się z nich wydostać. Zawsze jednak z rysą na sercu i pamięci. Aleksandra boi się odrzucenia, dlatego nigdy nie przywiązuje się do ludzi.
Mieszka w Krakowie, wraz z matką i ojcem, w trzypokojowym mieszkaniu. Nigdy nie potrafiła dogadać się z rodzicami. Pomimo tego, iż bardzo dobrze się uczy, jej matka zawsze ma o wszystko pretensje, dlatego dziewczyny bardzo często nie ma w domu. Ojciec nigdy się nią nie interesował. Nastolatka wielokrotnie zaznała przykrości przez nadmierne zażywanie alkoholu przez tatę.
Aleksandra jest bardzo skryta. Swoje najcenniejsze rzeczy chowa w wielkim pudełku, które stoi na szafie. Wiersze, opowiadania, ulubione cytaty, maskotki, płyty, pamiętnik… Gdyby to wszystko dostało się w niepowołane ręce, dziewczyna już nigdy nikomu by nie zaufała. Już teraz ma z tym problem. Nie widzi potrzeby, by ufać innym ludziom. Zawiodła się już nieraz, więc nie chce, żeby to się kiedykolwiek jeszcze powtórzyło.
Dziewczyna przeważnie swój wolny czas spędza u dwóch przyjaciół; Marcina i Marka. Aleksandra wie, że może na nich liczyć. Są oni od niej starsi o siedem lat, jednak ta różnica wieku w niczym im nie przeszkadza. Lubią spędzać wspólnie czas na oglądaniu filmów, słuchaniu muzyki, graniu w karty, czy po prostu zwykłej rozmowie. Natomiast gdy dziewczyna jest w domu, lubi poczytać dobrą książkę przy kakao lub herbacie żurawinowej.
Aleksandra to szczupła, wysoka dziewczyna o prostych, dość długich, brązowych włosach. Jej oczy mają brązową barwę. Ciemnieją, gdy dziewczyna się denerwuje. Ma bladą cerę, a pełne, bordowe usta dodają jej uroku.


Robert Sobócki

Nowy trzydziestodwuletni nauczyciel języka polskiego w liceum, do którego uczęszcza Aleksandra.
Dobrze wykonuje swoją pracę. Wymagający. Dlatego uczniowie nie darzą go wielką sympatią. Co gorsza, podlizywanie się u niego nie daje żadnych rezultatów. Zawsze powtarza, że nie ma powołania do bycia nauczycielem, że wybrał ten zawód z czystej głupoty, jednak bardzo lubi pracować z młodzieżą.
Kocha teatr. Swoją miłością chce się podzielić z uczniami, więc co jakiś czas zabiera chętnych na wieczorne spektakle. Uważa, że w ten sposób może poznać lepiej swoich uczniów.
Ma dystans do samego siebie. Można z nim normalnie porozmawiać. Mężczyzna
z poczuciem humoru. Nie lubi braku kultury, nietolerancji, chamstwa. Wręcz nienawidzi kłamstwa. Ciągle powtarza: „Mogę znieść głupotę, ale nie kłamstwo.”.
Robert to wysoki brunet. Swoje włosy lekko zaczesuje do tyłu, co kobietom bardzo się podoba. Nieziemsko przystojny, nikt nie może zrozumieć, że cały czas jest jeszcze wolny. Zawsze elegancko ubrany. Na każdą okazję. Jego usta są wąskie, ale mają przepiękną wiśniową barwę. W jasnobrązowych oczach widać troskę, ciepło, wrażliwość, ale także stanowczość i nieugiętość. Widać również coś, czego nie dostrzeżesz u nikogo innego.


Julia Chwast

Uczęszcza do drugiej klasy liceum wraz z Aleksandrą.
Jest zupełnym przeciwieństwem swojej koleżanki z ławki. Uśmiechnięta, zawsze pozytywnie nastawiona do ludzi, świata. Ma dwóch młodszych braci, którzy zamieniają jej życie w piekło, ale jej to nie przeszkadza. Kocha tych urwisów.
Dziewczyna jest naiwna. Ufa każdemu, kto tylko zacznie z nią rozmawiać. Miewa czasami kłopoty z tego powodu, jednak nie poddaje się i nadal ma dobre zdanie o człowieku. Jest typową nastolatką. Chciałaby zakochać się w cudownym chłopaku i spędzić z nim resztę swojego cudownego życia.
Julia to niewysoka, szczupła blondynka. Włosy są krótkiej długości, na końcach rozjaśniane. Dużym atutem dziewczyny są jej oczy, mają jasnoniebieską barwę.


Marcin Kwerc

Marcin jest studentem Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Chłopak przyjaźni się z Aleksandrą od dziecka, jest jedyną osobą, która wie coś więcej o życiu dziewczyny. Stara się jej pomagać, wspierać i być przy niej, jednak Aleksandra nie zawsze mu na to pozwala.
Mieszka wraz ze swoim chłopakiem, jego rodzice wyjechali do Włoch, a siostra zmarła. Tak naprawdę, oprócz Marka i Aleksandry, nie ma nikogo bliskiego w Krakowie. Jest skryty. Nie mówi o swoich problemach, ponieważ nie chce nikomu sprawiać przykrości.
Marcin to czuły, wrażliwy, ale także z poczuciem humoru facet, któremu życie dało w kość. Nie pokazuje tego i stara żyć z dnia na dzień.
Marcin jest wysokim blondynem, o zielonych, wielkich oczach.


Krzysztof Michłowicz

Wychowawca Aleksandry. Uczy w liceum informatyki oraz techniki.
Jest bardzo sympatycznym człowiekiem. Aleksandra liczy się ze zdaniem wychowawcy, co bardzo mu schlebia. Jest dobrym nauczycielem, chce pomóc każdemu, kto przyjdzie do niego z problemami. Na każdego ucznia patrzy ciepło, jednak Aleksandrę darzy największą sympatią.
Krzysztof to średniej wysokości, szczupły brunet. Ma szare, błyszczące, wielkie oczy. Ubiera się normalnie. Uwielbia koszulki z nadrukami. 


***
Podstrona wciąż jest uzupełniana. Dziękuję za uwagę!

Autorka


Kobieta Destrukcyjna

Może to zabrzmi banalnie, bo przecież każdy tak mówi, ale nie lubię opisywać siebie. Jest to zbyt trudne, a zarazem zbyt nudne zajęcie. Przecież tak naprawdę jeszcze nie poznałam siebie w pełni, wszystko w moim życiu zmienia się bardzo szybko. Ja również.

Jestem zwyczajną dziewczyną. Pochłaniam książki w ilościach nadzwyczajnych. Pakuję się w bagno, z którego nie potrafię się wydostać. Palę papierosy, bo przecież nie umiem żyć bez tego świństwa. Piszę i piszę, i piszę. Maluję, rysuję. O, pyskuję, to bardzo ciekawe zajęcie. Gram na nerwach, na gitarze i skrzypcach. Chodzę do liceum. A, jeszcze gimnastykę sportową trenuję. Spotykam się ze znajomymi. Maluję włosy na różne kolory. Zbieram pieniądze na drugi tatuaż i oczywiście na książki. Opiekuję się moim pupilem. Słucham nałogowo muzyki. Ubieram się na czarno. Co jeszcze mogę powiedzieć? Przecież nie dla mnie tutaj jesteście… Jeżeli chcecie się czegoś dowiedzieć, to pytajcie, przecież nie gryzę, nie to co Brego.